piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 20

Jestem bardzo przygnębiona, ale trzeba powrócić do normalności. Zostawiam was z następnym rozdziałem.

Po śniadaniu postanowiliśmy się przejść pozwiedzać Hiszpanie.
4h później
Byliśmy zmęczeni zwiedzaniem i bardzo głodni. Postanowiliśmy iść do "Polskiej Restauracji" i zjeść nasze ukochane pierogi.
Po obiedzie udaliśmy się do hotelu, a następnie na plaże. I tak minął nam cały dzień i kolejne mijały tak samo.
Niestety w końcu czas wakacji i relaksu minął i trzeba było wracać do domu. Chłopacy mają mecz za dwa dni, Aneta wizyte u lekarza za trzy, a do mnie przyjeżdza brat z narzeczoną i miesięcznym synkiem. Obowiązki wzywały nas do Polski, ale czas spędziliśmy wspaniale. To były moje najlepsze wakacje w życiu.
-Tai po nas przyjedzie odebrać nas z lotniska.- oznajmił Maciek
-To dobrze, bo się denerwowałam.- odpowiedziałam.
-Stres urodzie nie służy skarbie.- objął mnie Maciek i cmoknął w czoło.
-Czemu ta walizka nie ma kółek na dole?!- zapytałam po chwili, gdy wyciągałam z taxi moją walizke.
-Bo kotku musisz je wysunąć!- uśmiał się Janoś.
-Aa.. Ło czary..- rzekłam.
-Typowa blondynka...- uśmiechnął się i wziął ode mnie torbe.
-Mój maczo!- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Szybciej!- krzykneli równocześnie Saszka i Aneta.
Doszliśmy do lotniska po 20 min byliśmy po odprawie i lecieliśmy już do Polski. Tai tak jak obiecał odebrał nas z lotniska i zawiózł do domu.
Mnie wysadził pierwszą, bo mieszkałam najbliżej, a Aneta jechała do swoich rodziców.
Pożegnałam się i poleciałam do domu. Musiałam rozpakować się, ogarnąć mieszkanie i iść na zakupy. Jutro przyjeżdza mój brat z dziewczyną i synkiem, więc nie mam dużo czasu. Zastanawia mnie w jakiej sprawie jadą do mnie...
Następnego dnia
Dzisiaj miał przyjechać mój brat. Aneta postanowiła zostać na weekend u rodziców i z nimi oraz Saszką iść w pon do lekarza. Ja miałam natomiast wszystko już przygotowane na przyjazd Kamila, Leny i małego Adasia. Przygotowałam im miejsce do spania w moim pokoju, a ja będe spała u Anety.
Około 12 byli na miejscu.
-Cześć Lena!- krzyknełam i wycałowałam szwagierke.
-Hej śliczna! Miłość dobrze Ci robi!- odpowiedziała po czym dała mi małego na rączki.
-No hej Adaś! Tęskniłeś?- przytuliłam go mocno.
Ogólnie mam dwóch braci. Jeden o rok młodszy (Kamil), drugi (Wiktor) cztery lata starszy. Kamil ma od dwóch lat narzeczoną (spotykają się 5 lat) od ponad miesiąca jest ojcem. Natomiast Wiktor ma żone od 6 lat i 5-letnią córke oraz 2-letniego syna. Jego żona ma na imię Jola.
-Cześć siostra!- wszedł po chwili Kamil i gdy Lena wzieła ode mnie małego przytulił mnie i wycałował.
-No cześć braciszku!- odpowiedziałam na wcześniejsze powitanie.
-Słuchaj ja pójde na góre nakarmić małego, a ty z nią pogadaj.- rzekła Lena i udała się do góry.
-O czym chcesz ze mną porozmawiać?- zapytałam zaniepokojona siadając na kanape obok mojego brata.
-Bo wiesz, że z Leną chcieliśmy przeprowadzić się. No to przeprowadzamy się do Austrii, a dokładnie do Wiednia. Dostałem tam propozycje pracy za bardzo wysoką płace.- rzekł.
-To świetna wiadomość!
-No, ale chcemy by Adaś został ochrzczony tutaj i ślub też chcemy tu wziąźć. Ale najpierw chrzest. A co do chrztu to chcemy żebyś została chrzestną.
-Ja!?
-Tak. Brat Leny zostanie chrzestnym, a ty chrzestną o ile się zgodzisz. Wiem że jesteś już chrzestną Mikołaja, ale bardzo proszę.!
-No ok.. Ale ja wybieram restauracje.
-Zgoda! Dziękuje Ci bardzo!!
-No dobra, a teraz ja podgrzeje obiad, bo zapewne jesteście głodni.
-Bardzo, a Maciej wpadnie?
-Powinien być za 5 min.
-To super!
-Ciesze się, że się polubiliście.
-Ja też!
-Dobra mały zasnął. Powiedziałeś jej?- zapytała Lena.
-Tak zgodziła się! Zaraz przyjdzie Maciek i zjemy razem obiad.
2 min później
-Dzień dobry- rzekł Maciek, który wszedł do mieszkania z siatką zakupów.
-Cześć skarbie. Odłóż zakupy na blat. A ja zabiore się za podgrzanie obiadu.- powiedziałam.
-Cześć stary- rzekł Kamil
-No siema.- odpowiedział- Witam my się chyba jeszcze nie znamy.- zwrócił się do Leny.- Maciej jestem!- powiedział całując ją w dłoń.
-Lena miło mi. Jaki gentelmen!- uśmiechneła się.
Maciej z Kamilem gadali w najlepsze, ja robiłam obiad, a Lena przewineła i uspała dziecko.
45 min później
-Obiad gotowy!- krzyknełam po czym zasiadłam do stołu jak reszta i zabraliśmy się za jedzenie.

Mam nadzieje, że się podoba. Proszę o komentarze.
Pozdrawiam i przesyłam buziaki ;*



1 komentarz: